Bardzo mało zdjęć, w dodatku o kiepskiej jakości, wieeem! Niestety nie wzięłam ze sobą aparatu, bo po prostu nie chciało mi się ciągnąć całego sprzętu, także został mi tylko telefon, który jest aparatem do rozmów, a nie aparatem do zdjęć. Pojechałam już w czwartek po wykładzie (dziękuję szanownemu Michałowi, który sporo nadrobił, żeby mnie zawieźć!), odbyłam świetną wycieczkę po terenach kurpiowskich i na koniec przyjechałam do Babci.
Nie robiłam niczego szczególnego w tym roku. Stwierdziłam, że i tak każdy będzie przejedzony, zresztą to tylko dwa dni. Ważniejsze dla mnie było to, żeby posiedzieć i pogadać w spokoju z rodziną, niż stać trzy dni w kuchni nad garami.
W tym roku postawiliśmy na owoce - zamiast opychać się ciężkimi ciastami z kremami, wcinaliśmy truskawki, winogrona, pomarańcze i melony.
No doobra.. Ciasto też było. Ale tylko biszkopt z jabłkami, nieśmiertelny sernik i sernik na zimno.
Niestety stołu wielkanocnego nie udało mi się cyknąć, Babcia jak zwykle nas poganiała, także mam tylko dzisiejsze śniadanie (skromne, bo mieliśmy już mieli dość!)
Wesołych Świąt!